Biblia

Duch monastycznego lectio

bible-1089968_640Kiedy święty Benedykt opracowywał w szóstym wieku swą Regułę, podkreślił w niej, by każdy z mnichów poświęcał każdego dnia kilka godzin na czytanie lub słuchanie czytanych głośno książek. Na pozór nie ma w tym nic szczególnego, zwłaszcza w świetle powszechnego przekonania, że życie mnichów odbiega daleko od codziennej egzystencji innych ludzi, a i sami mnisi to ludzie pogrążeni w książkach. Tymczasem w zaleceniu świętego Benedykta zwraca uwagę kilka szczegółów, którym warto przyjrzeć się bliżej, ponieważ pokazują, jak wielką wagę przypisywali tej praktyce ci, którzy chcieli prowadzić w pełni chrześcijańskiej życie.

Po pierwsze, musimy zauważyć, że zwyczaj indywidualnego czytania był w tamtych czasach zjawiskiem stosunkowo niezwykłym. Książki były rzadkim skarbem, a umiejętność czytania posiedli tylko ci, którzy otrzymali wykształcenie w dziedzinie sztuk wyzwolonych, którego zdobycie było coraz trudniejsze, gdyż rozpadało się w gruzy imperium Rzymskie i jego cywilizacja.

Dostępność samych tekstów także nie była oczywista. Kopiowanie rękopisu było procesembook-701758_640 długim, żmudnym i wymagającym wielkiej staranności. Począwszy od przygotowania pergaminu i atramentu, na kopiowaniu każdego słowa tekstu kończąc, przygotowanie kodeksu wymagało czasu i funduszy. Jeśli przeliczylibyśmy to na dzisiejsze wartości pieniężne, koszt książki sięgnąłby bez wątpienia tysięcy dolarów. Mnisi wychowani w tradycji benedyktyńskiej uważali czytanie za istotny element życia duchowego i byli gotowi zainwestować znaczne środki po to, by mieć pewność, że oni sami, a także przyszłe pokolenia, będą mogli czytać książki.

Fakt, iż książki były rzadkim dobrem, wpływał bezpośrednio na sposób lektury. Ponieważ zdobycie rękopisu oznaczało ogromny wydatek, kopiowano tylko te książki, które uważano za wyjątkowo cenne! Nie było miejsca na czytanie dla rozrywki. Z tego powodu przystępujący do lektury mnich zakładał, że będzie ona owocna i pożyteczna.

Zmysł krytyczny trzymano na wodzy. Mnich otwierał księgę po to, by pouczył go ktoś mądrzejszy i bardziej uczony od niego. Tekst zawsze darzono ogromnym szacunkiem. W wypadku Biblii i dzieł w wielkich nauczycieli Kościoła szacunek ten przeradzał się w głęboką cześć. Księgi były wspólną własnością mnichów i wybór tytułów odzwierciedlał zainteresowania wspólnoty. Nawet jeśli mnich czytał sam jakąś księgę i wysnuwał na jej podstawie własne refleksje, celem tej lektury miało być jeszcze większe zjednoczenie z innymi mnichami, nie alienacja.

Istniało miejsce na odmienne rozumienie tekstu, jednak zasadniczo pojedynczy czytelnik pozostawał w tym samym kręgu znaczeń i interpretacji, który przyjmowała wspólnota. Czytanie wzmacniało istniejące więzi i w żadnym razie nie przyczyniało się do izolowania się mnichów. Działo się tak również z tego powodu, że najczęściej mnisi czytali wspólnie, siedząc w milczeniu w krużganku i trzymając przed sobą księgę. Same kodeksy były ciężkie i nieporęczne, czytać tekst szybko było trudno i dlatego mnisi czytali zazwyczaj powoli, najpewniej sylabizując kolejne słowa.

Ważniejsze miejsca należało zapamiętać jak najdokładniej, ponieważ tylko niewielu uczonych mnichów miało możliwość sporządzania notatek, z których mogliby korzystać w dowolnej chwili. Ponieważ liczba dostępnych dzieł była znikoma, najbardziej popularne z nich czytano wiele razy. Brak leksykonów i encyklopedii oraz komentarzy do tekstów powodował, że mnisi sami musieli starać się rozgryźć znaczenie czytanych słów i dlatego lektura stawała się dialogiem z tekstem. Dla większości mnichów tego rodzaju święte czytanie, w krużganku lub w czasie liturgii, pozostawało jedyną formą lektury.

Dzisiaj wielu z tych, którzy próbują udoskonalić technikę lecito divina, zauważa, że ten sposób czytania myli się im z czytaniem podejmowanym w celach zawodowych, dla rozrywki lub w celu zdobycia informacji. Bardzo trudno praktykuje się tę szczególną formę lektury i dlatego musimy postarać się wprowadzić na stałe w nasz sposób czytania pewne założenia, o których dawni mnisi wcale nie musieli myśleć. Musimy w większym stopniu niż oni wypracować pewną teorię czytania. Na końcu jednak okaże się, że wszystko to będzie z pożytkiem dla nas, nie ma bowiem nic bardziej przydatnego w praktyce niż dobra teoria.

Integralność tekstu

Najdłuższy passus w Regule świętego Benedykta poświęcony lectio divina pojawia się w kontekście przepisów dotyczących Wielkiego Postu. Dla Benedykta jest to okres odnowy całej wspólnoty i każdego z mnichów w czasie którego temperujemy nasze wady i staramy się być bardziej wrażliwi na głos łaski. Istotnym składnikiem tego dynamicznego okresu wewnętrznej przemiany jest większa niż zazwyczaj ilość czasu przeznaczonego na czytanie. Benedykt zakłada, że jego mnisi powinni wówczas poświęcać około trzech godzin dziennie na osobiste lectio. Czytanie to dla niego jedno ze źródeł duchowej energii, czynność pozwalająca nam wejść w kontakt z łaską, dzięki czemu zwiększa naszą gorliwość i ofiarność na rzecz innych w codziennym życiu wspólnoty.

monks-1077839_1280Nie ma wątpliwości co do tego, że Benedykt ma na myśli lekturę tekstu ściśle związaną z życiem, a nie jedynie bezmyślne kartkowanie każdej księgi, która wpadnie nam w ręce. Podkreśla to, pisząc z ogromną powagą o konieczności wyboru odpowiedniej księgi, a następnie księgi, a następnie poucza mnichów, by kiedy wybiorą już księgę, przeczytali ją w całości od początku do końca: Per ordinem ex integro. Odzwierciedla to zasadę, za którą Benedykt opowiada się w innym miejscu Reguły, a która mówi: „poświęć tyle czasu, ile potrzebujesz, na decyzję, kiedy jednak się zdecydujesz, pozostań przy tym, co sobie postanowiłeś”.

(fragment pochodzi z książki Lectio Divina. Sztuka świętego czytania, M. Casey OCSO, wydanej przez wydawnictwo W drodze)

Książki wydawnictwa W drodze dostępne są tutaj: księgarnia religijna